Spider-man: Homecoming

Friendly Neighborhood Spider-man

Byłam w dniu premiery. Opinia dopiero dzisiaj. Powinnam się kajać? I to okropnie. Szczególnie, że nowy Spider-man skradł moje serce!

Ale jak to?

Od dziecka jestem fanką Człowieka Pająka i to nie jest tajemnica. Wyobraźcie sobie więc moje katusze, które przeżywałam przez tyle lat, gdy każde podejście do historii Petera Parkera kończyło się mniejszą lub większą tragedią i, o zgrozo!, kolejną śmiercią wujka Bena.
Myślałam, że Homecoming także złamie mi serce. Czułam to podskórnie, a okazało się, że był to jeden z najlepszych filmów, jakie obejrzałam w tym roku.

Coś o fabule?

Borze zielony, dzięki ci za to, że po raz trzeci na dużym ekranie nie musiałam oglądać jednego i tego samego originu, bo inaczej wyszłabym z sali kinowej trzaskając drzwiami.
Spider-man w Marvelowskim uniwersum miał już swój coming out, gdy wystąpił gościnnie w Civil War, ale wtedy ciężko było cokolwiek o nim powiedzieć, gdy chwilę się pobujał, a później Tony kazał go odesłać do domu.
W swoim solowym filmie Peter jako piętnastoletni uczeń liceum jest na „stażu naukowym” u Tony'ego Starka, jego ciocia okazuje się naprawdę fajną laską, jedna z popularniejszych dziewczyn w szkole to jego wielki cruch, a na domiar złego Peter bardzo, ale to bardzo chciałby być członkiem Avengersów. Tyle że Iron Man, oprócz tego, że obiecuje, że zadzwoni, gdy będzie potrzebny, jakoś się w ogóle nie odzywa.

Fantastyczne w tym filmie jest to, że robimy powrót do pierwszego filmu o Avengersach (okazuje się też, że jest przesunięcie czasowe w uniwersum. Nie wiadomo jeszcze, czy to Peter uczy się w 2020, czy to Avengersi mieli premierę kilka lat po wydarzeniach w filmie), gdzie zarysowują nam się motywy głównego złego, po czym robimy skip up do Petera, który jest tak uroczo... ciapowaty.
W końcu nastolatka gra prawdziwy nastolatek, a nie niezręcznie odmłodzony facet, który ostatni raz liceum widział, przejeżdżając obok niego samochodem. Peter ma wszystko to, co mają ludzie w jego wieku – brak koordynacji ruchowej, zabójcze pokłady niepewności siebie i najlepszego przyjaciela nerda. Z drugiej strony dostał też numer telefonu do asystenta Tony'ego Starka, super napakowany gadżetami kostium, a obok tego wszystkiego dalej uczy się swoich mocy, co zostało fantastycznie wykorzystane filmie.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nowy Spider-man jest po prostu zabawny – humoru wcale nikt nie wymuszał, gagi wychodzą bohaterom naturalnie, ale i tak w głównej mierze śmiejemy się z komizmu sytuacyjnego lub odniesień do kultowych tekstów (m.in. pada: I'm watching porns, bo z pornoli zawsze łatwiej się wytłumaczyć niż z... innych rzeczy).
Twórcy cały czas pamiętali też o tym, że Peter, pomimo super mocy i super kostiumu, dalej jest tylko dzieciakiem, więc danie mu superzłego, który miałby ambicję zniszczyć cały świat, byłoby delikatnie ponad siły nastolatka. Volture nie ma w planach wcześniejszej Apokalipsy. Jest zwykłym złodziejaszkiem, który handluje bronią i działa w obrębie własnego podwórka. Gdzie mu tam w głowie jakieś Avengersy i inne Iron Many? Pech chciał, że trafił na Petera Parkera, bo obaj mieszkają w Queens.

Co do strony wizualnej – przyzwoicie. Nie zachwyciły mnie jakieś niespotykane ujęcia czy gra kamery, ale skrzydła Volture'a robiły wrażenie. To bardziej był stelaż zakładany na plecy, który posiadał wiele opcji atakowania. Jeszcze statek Starka, wchodzący w tryb kamuflażu i odbijający widok dookoła siebie okazał się ciekawym efektem, ale tylko wtedy, gdy pokazywał niepożądane obiekty.

Oglądać?

Co tu dużo mówić: Marvel uratował filmy o Spider-manie i jeżeli dalej będzie im szło tak dobrze, to regularnie zacznę chodzić na wszystkie premiery.

Metryka

Tytuł: Spider-man: Homecoming
Premiera: 14.07.2017
Twórcy: Jon Watts, John Francis Daley, Jonathan Goldstein
Aktorzy: Tom Holland, Robert Downey Jr, Michael Keaton

Zdjęcie w nagłówku pochodzi z themarysue.com

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szóstka Wron, Królestwo Kanciarzy – Leigh Bardugo

Wonder Woman

13 Reasons Why