Logan

Starość nie radość, 

młodość nie wieczność

O filmach jeszcze nie było, więc trzeba to nadrobić, szczególnie, że oglądałam kilka naprawdę dobrych i chciałabym się podzielić moimi odczuciami na ich temat.

Skąd pomysł, by obejrzeć Logana?

Nie jestem wielką fanką X-Menów. Gdy byłam młodsza, pochłaniałam kreskówki z Wolverine'em, Cyklopem i całą resztą jednym tchem, ale później weszło do obiegu więcej superbohaterów, którzy interesowali mnie jakoś tak bardziej i dałam sobie spokój. Dopiero po czasie moja koleżanka powiedziała, że Logan do jest film dla dorosłych fanów komiksów, więc pomyślałam – czemu nie?

Jakaś fabuła?

Logan jest już stary, a przynajmniej starszy niż w czasach, gdy zjawiskowo latał w żółto-niebieskim, obcisłym wdzianku. Jest również kierowcą Chryslera 23 i wozi ludzi z miejsca A do miejsca B za porządne pieniądze. Jednocześnie też przywozi leki dla Charlesa Xaviera, którego zostawił pod opieką Calibana, ponieważ Doktor X, z racji podeszłego wieku, nie jest już w stanie sam się sobą zajmować.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby jakaś obca, meksykańska kobieta nie zaczęła prosić Logana o pomoc.

Od razu zaznaczmy, że to nie jest film poniżej osiemnastego roku życia i ja tutaj wcale nie wyolbrzymiam. Ilości krwi, flaków, pociętych głów, rąk, nóg i innych części ciała przerastają normy przyzwoitości i Logan prezentuje się gdzieś pomiędzy filmami o superbohaterach a gore.
Ale muszę przyznać, że już od pierwszych minut jest wciągający. Nie jestem wielką fanką scen walki, więc tutaj trochę się wynudziłam, ale warstwa fabularna mi całkowicie to znudzenie rekompensowała. Mutanci w końcu nie są ukazani od tej strony nadludzi walczących o dobro zwyczajnych obywateli, którzy się ich brzydzą, a są po prostu ludźmi. Starzeją się i boleśnie odczuwają skutki upływu lat. Hugh Jackman już nie wygląda jak ten sam Wolverine, którego podpinali pod linkę bezpieczeństwa i rzucali nim po całym planie. Wręcz przeciwnie, nie mam pewności, czy niektóre oznaki starzenia się nie były po prostu znakiem, że sam aktor też ma swoje lata i zjawiskowe sceny walki zaczynają wychodzić mu bokiem.
Trzeba pochwalić scenarzystów za humor, bo, nawet jeżeli jest go mało, jest niewymuszony i faktycznie śmieszny. Jak można się domyślić, Logan jest jedną z postaci, która uczestniczy w śmiesznych scenach, ale wcale nie wydaje się rozbawiona, co tylko wzmacnia komizm.

Jeżeli zaś chodzi o stronę wizualną – brutalność jest naprawdę realistyczna i wierzcie mi, zobaczycie to, co chcecie zobaczyć, a nawet to, czego nie chcecie. Charakteryzacja (głownie Hugh Jackmana) to po prostu jakieś makabryczne dzieło sztuki. Każda blizna, rana postrzałowa, podkrążone oczy, niezdrowy kolor skóry – wszystko jest wysmakowane. Naprawdę dobra robota.
Jednak co do reszty – jakoś żadne tło nie zapada w pamięć, nikt się za pierś nie łapie, a gdy człowiek zaczyna dostrzegać wpadki scenografów (Logan rozwalił lewe lusterko w samochodzie, a w następnej scenie nie ma prawego), to robi się tak jakoś przykro, że nikt tego nie dopilnował.

Ale oglądać?

Zdecydowanie polecam tym, którzy dalej kochają komiksy, ale wymagają trochę więcej od filmów, ponieważ Logan się idealnie wpisuje w konwencję, jednak by zdradzić, czym, musiałabym już zaspoilerować.
Ale jeżeli macie słabe nerwy to może lepiej wziąć najpierw coś na uspokojenie.

Metryka

Tytuł: Logan
Premiera: 3.03.2017
Twórcy: Michael Green, Scott Frank, James Mangold
Aktorzy: Hugh Jackman, Patrick Stewart, Dafne Keen

Zdjęcie w nagłówku pochodzi z nerdist.com

Komentarze

  1. Polemizowałabym z tym gore – sama brutalność i litry krwi nie wystarczą, aby film tak zakwalifikować ;) A latających flaków to tam jednak raczej sobie nie przypominam.

    Ściskam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szóstka Wron, Królestwo Kanciarzy – Leigh Bardugo

Wonder Woman

13 Reasons Why