13 Reasons Why

Nie mów tego, co Ci ślina na język przyniesie,

bo możesz kogoś tym skrzywdzić

Niby adres bloga to Literary Machine, ale nie da się mówić tylko o książkach w obecnych czasach, gdy drugim medium kultury są filmy i seriale. Nie zamierzam im poświęcać nie wiadomo ile czasu, bo to jednak blog książkowy, jednak zdecydowałam się dać im szanse. Więc zacznijmy od Trzynastu powodów.

Jak na nie wpadłam?

Gdy mój własny Facebook zaczyna do mnie krzyczeć, bym nie dość, że wzięła abonament na polskim Netflixie, to jeszcze zarzuca mi walla jednym konkretnym serialem, coś musi być na rzeczy. Więc obejrzałam, w półtorej dnia.
Cokolwiek o tej produkcji wiedziałam dopiero o obejrzeniu całego sezonu. Wcześniej gdzieś tam może widziałam okładkę na jakimś zagranicznym Booktubie, ale poza tym nic. Więc dobrze myślicie – nie miałam bladego pojęcia, że serial został stworzony na podstawie książki, bo jestem ignorantem.
#sorrynotsorry

A co z fabułą?

Zaczyna się żałobą głównego bohatera – Claya – po tym, jak jego koleżanka popełniła samobójstwo. Chłopak dostaje w krótkim czasie tajemnicze pudełko, w którym znajduje się siedem kaset. Na każdej stronie jest jedno nagranie. Okazuje się, że samobójczyni, Hannah Baker, stworzyła listę trzynastu powodów, które popchnęły ją do odebrania sobie życia. Cała gra polega na tym, że skoro Clay dostał kasety, to musi być jednym z tych powodów.

Serial ma konstrukcję klamrową, tzn. zaczyna się śmiercią Hannah i nią kończy. Wszyscy wiemy, jakie będzie zakończenie i do czego dąży fabuła. No, ale jak to wygląda?
Otóż, wraz z tym, jak Clay odsłuchuje kolejne taśmy, mamy retrospekcję tego, co się stało. Widzimy wszystkich bohaterów takich, jakimi byli przedtem, oraz jacy są teraz. Kontrast zwiększa fakt, że retrospekcje kręcone są przy innym świetle niż wydarzenia dziejące się obecnie.
Nie ma co ukrywać, że Jay Asher postawił sobie wysoko poprzeczkę, pisząc o samobójstwie i to takim, spowodowanym gnębieniem przez rówieśników. Teraz, gdy wszyscy siedzimy w internecie i każdy z nas stara się na tych obu płaszczyznach – realnej i wirtualnej – być idealnym, łatwo kogoś zniszczyć głupim wpisem na tablicy. I tak się właściwie zaczyna dramat Hannah – ktoś wysyła po szkole zdjęcie, które nijak ma się do rzeczywistości i machina idzie w ruch.
Już od jakiegoś czasu brakowało mi właśnie takiej produkcji. Nie wiem, dlaczego wcześniej nie słyszałam o książce, może była zbyt słabo rozreklamowana, a może po prostu nie chciałam o niej słyszeć, ale teraz, gdy Netflix wypuścił serial i rozreklamował go naprawdę świetnie, jestem pewna, że więcej osób się o tym dowie. Bo problem przemocy psychicznej i fizycznej w szkołach jest zazwyczaj poruszany w taki sposób, że dzieciaki ziewają na WDŻ-cie, dalej pochłonięte telefonami. Wydaje mi się, że dobrze, że do wyboru jest nie tylko książka, ale i właśnie coś do oglądania, by każdy, nawet ten leniwy, nie lubiący czytać uczeń, mógł zobaczyć, że do tragedii wcale nie prowadzą tylko i wyłącznie wielkie zbrodnie.

Odejdźmy jednak od moralistycznej części i skupmy się na czymś przyjemniejszym. Netflix ma to do siebie, że gdy zatrudnia aktorów do swoich produkcji, to bardzo rzadko są to znane twarze. Przy Trzynastu powodach byli to po prostu młodzi ludzie, w wieku zbliżonym do dzieciaków, których grali. To daje powiew świeżości i pozwala wejść w fabułę taką, jak jest, a nie przez pryzmat innych ról danego aktora, które zawsze gdzieś tam się kołaczą z tyłu głowy.
Clay jest chłopcem, który przeżywa każde słowo na taśmach Hannah i trudno mu się dziwić, bo w większości tych wydarzeń uczestniczył pośrednio. Mógł jej pomóc, mógł coś wtedy zrobić – tak przynajmniej mówi sobie, gdy jest już po wszystkim, no bo skąd mógł wiedzieć, jak to wszystko się potoczy? Dylan Minnette miał naprawdę trudny orzech do zgryzienia, by pokazać wszystkie emocje targające jego bohaterem. Tym bardziej, gdy Clay zaczynał mieć przywidzenia.
Hannah to nowa w szkole dziewczyna, która po prostu wybiera na swoją pierwszą miłość złego chłopaka. Jest też bardzo ufna i daje nowe szanse co rusz to kolejnym osobom. Czasami jej zachowanie jest nieprzewidywalne, czasami nielogiczne, ale coby o niej nie mówić, Katherine Langford odwaliła kawał dobrej roboty w roli dziewczyny, która traci chęć do życia.
Każdy z aktorów zagrał tak, jakby to była rola jego życia albo jakby to był on sam. Nie uderzyła mnie przesadna sztuczność, a wręcz przeciwnie – to było trochę jak podróż w czasie do czasów szkolnych, gdzie wszystkie problemy wydawały się nie do rozwiązania. Dość nieprzyjemna, a jednak potrzebna podróż.

W takim razie koniecznie obejrzeć?

Zawsze powiem, że najpierw należy przeczytać oryginał, by się zapoznać z adaptacją. W tym przypadku jednak nie znam oryginału i mogę się tylko opierać na tym, co słyszałam od znajomych. Nie będę na podstawie tego jednoznacznie stwierdzać, co jest lepsze. Na pewno książkę sama przeczytam i wtedy zrobię recenzję porównawczą.
Na dzień dzisiejszy mogę jednak z czystym sercem stwierdzić, że serial zdecydowanie zasługuje na obejrzenie. Bez ograniczenia wiekowego, chciało by się rzec, ale ostrzegam – scena samobójstwa jest pokazana i naprawdę obrazowa, więc osoby o słabych nerwach lepiej, by sobie ją skipnęły, gdy już dojdą do momentu, gdzie Hannah siedzi w wannie.

Metryka

Tytuł: 13/Trzynaście powodów (13/Thirteen Reasons Why)
Sezony: 1 (13 odcinków)
Premiera: 31.03.2017
Twórca: Brian Yorkey
Aktorzy: Katherine Langford, Dylan Minnette, Christian Navarro
Stacja: Netflix

Zdjęcie w nagłówku pochodzi z theodysseyonline.com.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Neil Gaiman – Mitologia Nordycka

Westworld

American Gods